[25 maja] przybył [przewodniczący Centralnego Komitetu Wykonawczego Sowietów] Michaił Iwanowicz Kalinin i od razu zażądał wyjazdu do oddziałów. Wsiedliśmy do samochodu. Pogoda po nocnym deszczu zrobiła się ciepła, słoneczna. Michaił Iwanowicz zdjął z siebie znoszoną skórzaną kurtkę. Był ubrany w zwykły bawełniany sweter i szare spodnie, wpuszczone w wysokie skórzane buty. Kalinin zauważył, że uporczywie mu się przyglądam i, uśmiechając się, zapytał: „Co, nie wyglądam jak przewodniczący? — i za chwilę dodał — W roboczym ubraniu człowiek czuje się jakoś wygodniej. A i z czerwonoarmistami łatwiej jest rozmawiać, przyjmują jak swego”. [...]
Michaił Iwanowicz obszedł szeregi czerwonoarmistów, przywitał się i wszedł na taczankę. Z tej improwizowanej trybuny wygłosił mowę, a jego głos — spokojny, niegłośny, w ciszy, jaka zapadła, brzmiał zdecydowanie i imponująco. Nie ukrywał trudności nadchodzącej walki, ale zdecydowanie podkreślił patriotyzm ludzi sowieckich, ich twarde postanowienie obrony kraju i nieuchronność porażki interwentów. [...]
Na drugi dzień Michaił Iwanowicz znów wizytował oddziały. Występował na mityngach, rozmawiał z czerwonoarmistami, odznaczonym wręczał order Czerwonego Sztandaru.
Front pod Kijowem, 25 maja
Siemion Budionnyj, Proidiennyj put', Moskwa 1965.
Patrzyłem przez lornetkę na pole bitwy. Wszędzie kipiały zacięte starcia. [...] Bojcy rzucali na zasieki z drutu kolczastego kurtki, deski, pnie, maty. Inni rąbali drut kolczasty szablami, rwali kolbami, rozciągali rękami. W wielu miejscach zasieki były już przerwane i w okopach zaczęła się zażarta walka. Tu i tam słyszało się wybuchy granatów, bezładną strzelaninę. [...]
Nagle w polu widzenia znalazła się grupa polskich jeźdźców. Wyjechali z lasu półtora kilometra na północny zachód od Oziernej. [...] Błysnęły setki szabel i brygada przeszła w galop. Dlaczego nasi zwlekają? Czy zdążą się przegrupować do kontrataku? Gdy trwożne myśli goniły mi po głowie, zdarzyło się coś, czego nie oczekiwałem. Z okopów, oczyszczonych z przeciwnika, gdzie nie powinna zostać żywa dusza, nagle zaterkotał karabin maszynowy. Długa seria cięła po nieprzyjacielskiej konnicy. Upadł jeden ułan, drugi, trzeci... Kilka koni stanęło dęba i runęło na ziemię. Szereg atakujących się rozsypał, część ułanów cofnęła się. [...]
W ciągu kilku minut byliśmy w okopach. Wokół, dokąd sięgał wzrok: w okopach, w lejach, na drutach kolczastych — czasem na wpół przysypane ziemią — leżały trupy ludzi, walały się połamane karabiny, strzelby...
Objechałem zrujnowany okop i zatrzymałem konia przy stanowisku karabinu maszynowego. Rosły jasnowłosy bojec leżał bez ruchu. Wydawało się, że na jego całym ciele nie ma miejsca bez ran, miał połamane nogi, porwane ubranie. Zsiniałymi rękami wczepił się w rękojeść karabinu i tak zamarł, opuściwszy głowę na zmiętą furażkę.
Pod Ozierną, Podole, 5 czerwca
Siemion Budionnyj, Proidiennyj put', Moskwa 1965.
[W trakcie lotu rozpoznawczego w Pawołoczy pilot Corsi] spostrzegł ciemną plamę na drodze. Zniżył się, jak tylko mógł, i ujrzał, że skrzyżowanie trzech dróg jest pełne wojska. Budionny koncentrował siły i znów posuwał się na zachód!
Corsi znurkował i rzucił dwie bomby, oślepiający błysk oświetlił scenę dzikiej jatki. Potem, podniecony walką, poszedł ślizgiem w dół i począł zaciekle siec z obu swoich kaemów. Ludzie i zwierzęta zbici w dzikie gromady staczali się z drogi między rzadko rosnące drzewa. [...]
Rozwidlenie dróg usłane było trupami, miotającymi się, oszalałymi końmi, ludźmi poskręcanymi w pozach śmierci i rannymi, czołgającymi się pod osłonę drzew, w kurzu drogi znaczonym krwią. [...]
Zatoczył koło, by lepiej przyjrzeć się konnicy. Zniżał się coraz bardziej, badając dokładnie teren, licząc kolumny jeźdźców: pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć, wielki Boże!, dziesięć tysięcy. Sami kozacy!
— To się dzieje naprawdę! — wyszeptał.
Koziatyn, Kijowszczyzna, 5 czerwca
Kenneth Malcolm Murray, Skrzydła nad Polską, „Karta”, nr 21, 1997.
Sytuacja jest nadzwyczaj interesująca i groźna. [Siemion] Budionny przedarł się kawalerią na naszym prawym i lewym skrzydle, zajął Żytomierz, grasuje na całym terenie etapowym, a my zamykamy się w kółeczku naokoło Kijowa. Walki, niezwykle uporczywe i krwawe, trwają bez przerwy. [...] Imponuje mi ten Budionny.
Front pod Kijowem, 9 czerwca
Władysław Broniewski, Pamiętnik 1918-1922, Warszawa 1984.
Walka o przeprawę pod Czurowicami. 2 brygada wykrwawia się na oczach Budionnego. Cały batalion piechoty w ranach, prawie do szczętu rozbity. Polacy siedzą w starych, oszańcowanych okopach. Nie udało się naszym. Czy opór Polaków krzepnie? [...]
Rozkaz Budionnego. Czwarty raz pozwoliliśmy wymknąć się przeciwnikowi, pod Brodami był już otoczony. [...]
Starcza nam sił na manewry, na branie w cęgi Polaków, ale siły w garści właściwie nie mamy, są w stanie się przebić, Budionny rozsierdzony [...].
Chotyń, 28 lipca
Izaak Babel, Dziennik 1920, przeł. i wstępem opatrzył Jerzy Pomianowski, Warszawa 1990.